No i nie sprawdzę czy Szpilki wchodzi w
szpilkach pod prysznic. A już miałem nadzieję, choć na początku układało się prawie niedobrze. Kilka niezłych akcji, główka
Lewandowskiego, ryk wuwuzeli dobiegający z dworu przez uchylone okno i moja wizja stojącego w jej łazience ze spodniami przy kostkach, podczas gdy Szpilki biorą prysznic w samych szpilkach i cieniutkim pasku włosków łonowych zaczęła się nieco rozmywać... Na szczęście kochani potomkowie Leonidasa wzięli się do pracy, dając mi pożyć nadziejami kilkadziesiąt minut. I jeszcze ten Judasz Szczęsny. Aż miałem go ochotę ucałować...
Już w połowie meczu zamknąłem okno, bo przeczuwałem już porażkę i mnie te ryki z dworu wkurwiały. Mało tego, kilka z wuwuzeli ryczało jeszcze na długo po tym, jak nasze orzełki
otrząsnęły się z zaskoczenia wywołanego zdobytym golem i zaczęły grać swoje, czyli podwórkowe kopanie ku nadziei... Może mordy napędzające te plastikowe tuby swoim piwnym oddechem
uważały ten mecz za sukces stulecia? Może taki był właśnie plan Smudy, Tuska i
Obamy? A może Smudy i Kaczyńskiego? Co teraz? Bomba w ruskiej szatni? Boening w
ruską bramkę? Przestaniemy ukrywać nasze prawdziwe możliwości i wygramy pięć do
zera? Zobaczymy we wtorek.
Mogłem posłuchać eksperckich wywodów
Dudka, Szpakowskiego i Żewłakowa po meczu, to bym wiedział czy aby murawa nie
była za krótka, czy też jebany Platini zamknął dach i było za duszno... ale brakło mi
już sił i chęci, więc... koko koko euro spoko.
Wracając do głównego tematu, czyli Szpilek oraz jej szpilek i łonowej fryzury: może jeszcze nie wszystko stracone? Niecałe 10 minut po
meczu dostałem sms-a "jak meczyk? nowy zaklad na wtorek?:)".
Jak na mój gust to Szpilki tak naprawdę chcą żebym
przyszedł i zobaczył ją pod prysznicem. Mam tylko nadzieję, że pójdzie po rozum do głowy i tym razem stawką będzie nasza porażka, a nie historyczne zwycięstwo...
I jeszcze jedno. Pamiętacie Anię? Wczoraj pokazałem jej na
korytarzu zawartość mojej torby: cztery chorągiewki i trzy pokrowce na
lusterka. Wszystkie z poprzedniego wieczora, jeszcze ciepłe. Nagroda: ssanie fiuta w męskim kiblu o takiej mocy, że paznokcie u
stóp cofnęły mi się przynajmniej o dwa milimetry. I to w kompletnej ciszy,
przerywanej tylko co jakiś czas głośnym cmoknięciem. Nawet nie wiedziałem, że tak można... Zupełnie jak te superciche
odkurzacze z reklam z możliwością wciągnięcia niedużej ilości wody...
Oto cały ja, antykibic i
antyeuroentuzjasta: wieczorem oglądam mecz, a w nocy wymykam się z domu, żeby
zebrać kilka kawałków biało-czerwonego materiału.
Ech, te dupy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz